Dzień 30 kwietnia – Światowy Dzień Jazzu uczciliśmy dwoma koncertami w ramach naszego Festiwalu Wiosna Jazzowa 2015. Wielcy utytułowani liderzy z jakże odmiennymi od siebie występami zarówno co do treści jak i nastroju. Zbigniew Namysłowski Quintet to marka polskiego jazzu, a sam lider obok Tomasza Stańko i Krzysztofa Komedy to Jazzikona. Te słowa powiedział redaktor naczelny magazynu Jazz Forum wręczając Zbigniewowi Namysłowskiemu dyplom za pierwsze miejsce w plebiscycie czytelników tego pisma w kategorii saksofonista altowy. Na puzonie w tej formacji zagrał syn Namysłowskiego – Jacek. Od lat muzyczne zainteresowanie Namysłowskiego to etno - jazz. Usłyszeliśmy utwory inspirowane polskim folklorem, tańcami ludowymi. Nie zabrakło akcentu zakopiańsko - podhalańskiego. Materiał pochodzi z nowej płyty Quintetu, która ma być dopiero wydana „Polish Jazz –Yes”.
Czegoś mi jednak zabrakło. Wydaje mi się, że Namysłowski trochę jakby się zatrzymał w odkrywaniu nowych przestrzeni dla rozwoju swojego ogromnego talentu. Ale może to tylko moje odczucie, mój subiektywny odbiór.
Drugim bohaterem tego wieczoru był nie byle kto, wielce utytułowany i doceniany muzyk – Enrico Rava. Muzyk ten, dopiero po raz drugi koncertował w Polsce. W ubiegłym roku gościł na Festiwalu Melomanii w Łodzi. Za sprawą agencji JBBO i osobistości Tolka Lisieckiego mogliśmy podziwiać grę prawdziwego wirtuoza trąbki. Artysta ten stworzył niezapomniany nastrój grając z takim filingiem, że nawet najbardziej „oporne uszy” nie mogły się oprzeć wzruszeniom. Pomimo już dostojnego wieku Enrico Rava jest w doskonałej dyspozycji, niepodzielnie panuje na scenie, a dźwięki wydobywające się z jego instrumentu po prostu płyną wypełniając przestrzeń Sali koncertowej jakże miłym dla słuchacza uczuciem lekkości, delikatności i ciepła.
Quartet Enrico Ravy wystąpił w składzie odmiennym od stereotypowego wzmocniony gitara elektryczną. Pozostali muzycy pomimo młodego wieku (Enrico mógłby być ich dziadkiem), to doskonali artyści, nie boją się improwizacji i zabawy z dźwiękiem. Ale wszystko to w granicach określonych przez mistrza Ravę. Należy zwrócić również uwagę na grę Gabriele Evangelisty na kontrabasie - nota bene pożyczonym przez Tolka Lisieckiego - mistrzostwo. Ale jak Karol Konarski prowadzący koncert powiedział uszczypliwie - kontrabas Tolka sam gra po mistrzowsku, a Tolek go jedynie podpiera. Dość jednak żartów- Enrico Rava Quartet śmiało można powiedzieć europejska elita jazzowa, której muzyka potrafi przenieść słuchacza w obszary metafizycznej rzeczywistości.
Andrzej Kawecki
Fot. Anna Karpiel-Semberecka